poniedziałek, 31 marca 2014

zmiany

Dziś krótko i w celach, że tak powiem, promocyjnych :)

Zapraszam na udoskonaloną i odświeżoną stronę www:
(zajrzyjcie do zakładek AKTUALNOŚCI i KONTAKT :)
ENGLISH24na7

A także (już niedługo również na stronie) do przejrzenia harmonogramu pracy na kwiecień, możliwe jest dodawanie komentarzy w harmonogramie
HARMONOGRAM kwiecień 2014

Już niedługo dłuższy post

pozdrawiam i życzę tak słonecznych dni jak dziś !

środa, 26 marca 2014

pierwszy raz w ciasnych czterech ściankach

Trzy tygodnie temu (wiem, regularność, wiem), na zajęciach z tłumaczeń konsekutywnych na podyplomówce pani Doktor postanowiła zapewnić nam, słuchaczom, rozrywkę i nowe doświadczenie. Otóż, wykorzystaliśmy stojącą z tyłu sali, ponad dwudziestoletnią KABINĘ. Tak, zgadza się, mieliśmy możliwość sprawdzić jak 'to' jest. Ze słuchawkami i całą resztą. 
Wyglądało to tak:
(generalnie grupa jest ośmioosobowa, więc też szału nie robi)
po podłączeniu całego sprzętu (co chwilę trwało) i wybraniu odpowiednich słuchawek (czytaj: działających i mało kruszących się), wybraliśmy osobę, która miała przedstawiać swoją prezentację i dwóch 'chętnych' tłumaczy do kabiny. No i się zaczęło. 
Niektórym z nas szło naprawdę rewelacyjnie. Zupełnie tak, jakby całe życie nic innego nie robili! Spokój, opanowanie, było słychać, że wiedzą o czym mówią (a prezentacje widzieliśmy pierwszy raz na oczy). 
Tak w ramach wyjaśnienia: 
tłumaczenie kabinowe to odmiana symultanicznego. Polega na tym, że tłumacz (zazwyczaj para tłumaczy of whatever gender;) siedzi w kabinie (pomieszczenie z biurkiem, rozmiaru mniej więcej 1,5x1,5m, więc szału nie robi. Zarówno tłumacz jak i słuchacze mają założone słuchawki, a mówca musi mówić do mikrofonu. I tak w trakcie jak mówca przedstawia swoją pracę, tłumacz przekłada tekst na język docelowy tak, że słuchacze słyszą w słuchawkach wersję dostosowaną językowo do ich potrzeb. 

Zalety?
- tłumacz słyszy tylko mówcę, nie rozpraszają go żadne dźwięki ze strony 'wrogiego tłumu'
- fakt faktem, jest to całkiem ekstremalny sposób na podnoszenie sobie adrenaliny:)
- można się sprawdzić. Naprawdę

Wady?
- jesteśmy zamknięci w małym, dusznym pomieszczeniu w dwie osoby
- polskie realia są takie, że organizator nie mający doświadczenia czy wiedzy o takiej pracy wymaga od nas całego dnia pracy w takich warunkach psychicznych
- wielkie obciążenie dla psychiki - przez długi czas trzeba być maksymalnie skupionym, działać błyskawicznie
- nawet jeśli tłumaczy partner, musimy być w ciągłej gotowości  w jego słabszej chwili i vice versa

Można mnożyć
Razem z koleżanką tłumaczyłyśmy na polski tekst o fotografii, fotografowaniu sylwetek. Przesłony, migawki i inne cudeńka. Łatwo nie było, było bardzo dużo 'eeeeeeee' i ciszy, ominiętych zdań i w ogóle. Ale koleżanka ma takie podejście do życia, że co by się nie działo to wzrusza ramionami i leci dalej, a jak nie wie to przełącza na partnera ;) w efekcie miałyśmy dużo śmiechu i bardzo mi się podobało :)
Czy mogłabym tak pracować? Nie wiem. Na pewno jest to łatwiejsze niż tłumaczenie typowo konsekutywne, gdy musimy robić notatki i polegać na własnej pamięci. Tu 'lecimy' za mówcą, jego prezentacjami. Nie powiem z całą pewnością, czy tak jest łatwiej. 
I tak na razie zostaję przy faworyzowaniu pisemnych tłumaczeń :)
Kolorowych snów!

niedziela, 2 marca 2014

źródła

Witajcie
Jak student nie ma czasu, żeby siedzieć w podręcznikach i wkuwać słówka, a koniecznie chce coś robić z językiem, to co robi? Słucha radia. Albo - czyta gazety!
Niestety, na ogólnodostępnym rynku nie ma zbyt wielu publikacji wspomagających naukę języka nie będąc jednocześnie podręcznikiem. Już kilka lat temu korcił mnie magazyn 'English matters', ale ze względów wieku i zależności finansowej (czytaj: rodzice) było to małoosiągalne. Numer kosztuje 9,5 zł i wychodzi NIESTETY raz na dwa miesiące. Ale ostatnio postanowiłam się przemóc i zaopatrzyłam się w owo czasopismo i w dodatek, który akurat był dostępny.

Każdy, komu ten magazyn wpadł w ręce chyba przyzna, że jest ciekawą formą pomocy naukowej. Dla mnie miłą odmianą jest to, że mogę odświeżać język, poznawać słownictwo i dowiadywać się interesujących rzeczy o świecie jednocześnie. A co ciekawe - mogę robić to wszystko czytając wciągające artykuły, a nie rozwiązując tysięczne zadanie z gramatyki czy wkuwając słówka z zakresu 'dom-środowisko-etc (hej, wiem że to też jest istotne).

Wartościowym elementem czasopisma jest również możliwość odsłuchania niektórych artykułów na stronie internetowej wydawnictwa. Uwaga - czasopisma powstają nie tylko w języku angielskim :)

English Matters to magazyn dla uczących się języka angielskiego. Po doświadczeniu trzech egzemplarzy - na pewno nie dla początkujących, myślę, że może być fajną powtórką czy rozwinięciem dla poziomu mniej więcej matury rozszerzonej. Strona oferuje nagrania niektórych artykułów, przez co można poćwiczyć słuchanie, jak i worksheety dla nauczycieli do jednego czy kilku artykułów. Co może być przydatne, dostępne są również gotowe do druku listy słówek z każdego numeru. Bardzo przydatne!

Niedługo zamieszczę coś na temat kultury brytyjskiej, mam nadzieję, że uda mi się to zrobić w miarę krótkim okresie czasu.

Miłego powrotu do pracowniczego tygodnia!

A tymczasem, zapraszam na nowy adres mojej strony www:
www.english24na7.pl